WIADOMOŚCI MEDIALNE SPOŁECZNE
Google podnosi ceny reklam w Hiszpanii i Francji, chce wycofania krajowych podatków cyfrowych
O nowej dopłacie do cen za reklamy w Hiszpanii i Francji Google w ostatnich dniach poinformowało użytkowników swojej platformy reklamowej. Koncern zapowiedział, że od początku maja do wszystkich faktur za reklamy emitowane w tych krajach będzie dodawał „ustawowy koszt operacyjny w wysokości 2 proc.”
– Ustawowe koszty operacyjne zostały wprowadzone, aby pokryć część kosztów wynikających z przestrzegania przepisów dotyczących podatku od usług cyfrowych w Hiszpanii i Francji – stwierdzono w komunikacie. Screeny z tą informacją publikowali w mediach społecznościowych także menedżerowie z polskiej branży marketingu internetowego.
Kto faktycznie zapłaci za podatek cyfrowy we Francji i Hiszpanii? Pan płaci, pani płaci, klient #Google zapłaci. Wielka firma przerzuca część kosztów na klientów reklamowych. A ci na kogo przerzucą?#podatekcyfrowy pic.twitter.com/UilG52AICZ
— Paweł Nowacki (@Pawel) March 2, 2021
Google będzie płacił podatek w Hiszpanii, ma umowę z wydawcami we Francji
W Hiszpanii podatek cyfrowy wprowadzono z początkiem br., ale jego pobór odroczono do lipca. Danina wynosi 3 proc. przychodów z reklam, usług doradczych i sprzedaży danych w internecie. Dotyczy firm, które w Hiszpanii notują minimum 3 mln euro rocznych obrotów, i tych z globalnymi przychodami w wysokości przynajmniej 750 mln euro.
Hiszpański skarb państwa oszacował wpływy z nowego podatku na 968 mln euro rocznie.
W połowie lutego Maria Jesus Montero, rzeczniczka rządu i minister finansów, zapowiedziała, że hiszpańskie władze utrzymają nową daninę, nawet jeśli na forum OECD i UE ustalony zostanie wspólny podatek cyfrowy.
We Francji Google w styczniu br. podpisał pierwszą w Europie kompleksową umowę dotyczącą wykorzystywania treści z tradycyjnych mediów. Kontrakt zawarto z APIG, francuski Stowarzyszeniem Prasy Informacyjnej, do którego należą głównie wydawcy ogólnokrajowych i lokalnych dzienników.
– Porozumienia są zawierane z indywidualnymi wydawcami francuskimi, biorąc pod uwagę zróżnicowane potrzeby i charakter każdego wydawcy, a te podpisane do tej pory także uwzględniają wypracowane ramowe zasady. Porozumienia dotyczą licencji na treści objęte prawami autorskimi, które to licencje są niezbędne do udziału wydawców w nowej usłudze Google News Showcase. Opłaty z tytułu wykorzystywania tych treści trafią bezpośrednio do każdego wydawcy – opisano w komunikacie Google’a.
Natomiast jesienią francuski rząd zapowiedział, że zaczyna pobór przyjętego w 2019 roku podatku od usług cyfrowych wynoszącego 3 proc. wpływów. Pobór daniny zawieszono na czas rozmów na forum OECD w sprawie wspólnego podatku cyfrowego. – Negocjacje się nie powiodły, dlatego w grudniu zostanie pobrany podatek od cyfrowych gigantów – poinformował minister finansów Bruno Le Maire.
„Prężenie muskułów przez Google’a”
Według dr. Jakuba Sawulskiego z Katedry Skarbowości Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie ruch Google to naturalna próba przeniesienia kosztów nowego podatku na klientów.
– Państwo przez regulacje niewiele może w tym zakresie zmienić. To, czy firmom ostatecznie uda się takie działanie, nie jest jednak oczywiste. Ograniczeniem dla przerzucenia ciężaru podatku jest mechanizm rynkowy nazywany elastycznością cenową popytu, a więc o ile podwyżka cen reklam zmniejszy popyt na te reklamy – zauważa.
– Google jest monopolistą, dlatego można pomyśleć, że dowolnie kształtuje ceny. Ograniczeniem jest jednak popyt: przy zbyt wysokich cenach reklam w Google’u jego klienci przerzucą się na inne formy docierania do swoich klientów – dodaje.
Istotne jest również to, że budżety reklamowe są planowane ze sporym wyprzedzeniem. – Niewykluczone więc, że wzrost cen nie spowoduje zwiększenia wydatków na reklamy, tylko zmniejszy ilość wykupywanych reklam. A wówczas Google’owi takie działanie niekoniecznie będzie się opłacało. Czy tak się stanie, będziemy mogli rozstrzygnąć dopiero po kilku latach działania podatku cyfrowego – prognozuje dr Kawulski.
– Na razie wygląda to na prężenie muskułów przez Google’a – takim komunikatem firma ta wyraźnie chce dać do zrozumienia, że będzie próbowała przerzucić na klientów ciężar podatku. To może być także sygnał wysłany do innych państw: uważajcie, bo jak wprowadzicie podatek cyfrowy, u was zrobimy to samo – ocenia.
Google: nasza faktyczna stopa opodatkowania przekracza 20 proc. zysków
W poniedziałek Karan Bhatia, wiceprezes Google’a ds. rządowych i polityki publicznej, na blogu firmy przypomniała, że władze krajów z całego świata od kilku lat na forum OECD rozmawiają o reformie międzynarodowego systemu podatkowego.
Jej zdaniem kolejną okazję do takich rozmów jest spotkanie ministrów finansów z krajów tworzących grupę G20. – Dla nowej administracji prezydenta Bidena spotkanie to szansa na podkreślenie zaangażowania w wielostronny proces prowadzony przez OECD oraz w sprawiedliwe, kompleksowe i skoordynowane zmiany polityki w zakresie opodatkowania firm. Dla ministrów finansów z Francji, Wielkiej Brytanii, Indii, Indonezji i innych wiodących gospodarek jest to równie ważna okazja, by wyhamować gwałtowny pęd ku dyskryminacyjnym środkom podatkowym, który widzieliśmy w ostatnich latach, oraz do współpracy z USA celem wypracowania trwałego porozumienia – opisała.
Według wiceprezes Google’a ważne jest to, nie w których krajach koncerny płacą podatku, ale ile globalnie oddają fiskusowi. – W przypadku Google nasza faktyczna stopa podatkowa w ciągu ostatniej dekady przekraczała 20% naszych zysków, czyli tyle, ile wynoszą średnie ustawowe stawki podatków. Chociaż jesteśmy jednym z największych korporacyjnych płatników podatku na świecie, około 80% naszego podatku dochodowego odprowadzamy w Stanach Zjednoczonych, gdzie Google powstał i gdzie tworzona jest większość naszych produktów – stwierdziła Karan Bhatia.
– Koncentracja naszych zobowiązań podatkowych na rodzimym rynku jest podobna do sytuacji wielu innych międzynarodowych firm z różnych branż i krajów – na przykład firmy zagraniczne działające w USA i innych krajach również płacą większość podatku dochodowego w swoich rodzimych krajach – zauważyła. – Te rozwiązania podatkowe są wynikiem międzynarodowych przepisów – a konkretnie międzynarodowych umów podatkowych, które historycznie przypisywały mniejszą część zysków krajom, w których produkty i usługi są konsumowane, pozostawiając większość praw do opodatkowania krajom, w których tworzy się produkty i usługi – zaznaczyła.
Bhatia podkreśliła, że Google popiera zmianę międzynarodowych przepisów, w efekcie której firmy będą płaciły więcej podatków w krajach, w których jej produktu i usługi są kupowane. – Zatem eksport z USA, włączając eksport rozwiązań technologicznych, mógłby być obciążony większym podatkiem dochodowym zagranicą, natomiast zagraniczne przedsiębiorstwa eksportujące do USA płaciłyby więcej na rzecz amerykańskiego fiskusa. Tak jak każde dobre porozumienie będzie ono wymagało licznych kompromisów – oceniła.
„Podatki cyfrowe mogą szybko doprowadzić do protekcjonizmu”
Zdaniem wiceprezes Google’a wprowadzanie podatku cyfrowego przez wybrane kraje nie jest korzystne. – To selektywne podejście wywołało napięcia między Stanami Zjednoczonymi a niektórymi spośród ich partnerów, popychając kraje w kierunku sporów handlowych, które mogą jeszcze bardziej zaszkodzić gospodarkom znajdującym się w niepewnej sytuacji – przypomniała. Kiedy władze Francji w połowie 2019 roku przyjęły podatek cyfrowy, ówczesny prezydent USA Donald Trump zapowiedział wysokie cła na francuskie wina.
– Niektóre z rządów nakładających te podatki twierdzą, że te nowe daniny pomagają budować platformę dla szerszej międzynarodowej reformy podatkowej. Jednak te podatki od usług cyfrowych komplikują wysiłki zmierzające do osiągnięcia zrównoważonego porozumienia, które będzie korzystne dla wszystkich krajów – są to po prostu roszczenia do dochodu, który w przeciwnym razie byłby opodatkowany w USA – oceniła Karan Bhatia.
– Zachęcamy te rządy do wycofania tych podatków, które są w istocie cłem – lub przynajmniej do zawieszenia ich na czas trwających negocjacji – dodała.
Jej zdaniem wprowadzanie podatku cyfrowego przez wybrane kraje może „szybko doprowadzić do protekcjonizmu mającego na celu polepszanie sytuacji gospodarczej jednego państwa kosztem innych, co osłabiłoby międzynarodową współpracę w wielu kwestiach”.
– Jednak poważne kroki naprzód – poczynając od zniesienia lub zawieszenia istniejących jednostronnych podatków – mogą wygenerować nowy impuls dla multilateralizmu, wspierając współpracę na wielu innych ważnych polach. Wzywamy kraje do współpracy nad tym ważnym projektem, budującym solidniejsze podstawy dla międzynarodowej współpracy w XXI wieku – podkreśliła wiceprezes Google’a.
W czwartym kwartale ub.r. Alphabet, do którego należy Google, osiągnął wzrost przychodów o 23,5 proc. do 56,9 mld dolarów i zysku netto z 10,67 do 15,23 mld dolarów. Wpływy reklamowe z usług Google’a, m.in. YouTube’a i Google Display Network, poszły w górę z 37,93 do 46,2 mld dolarów.